Kiedyś napotkałem ciekawą niespodziankę przy remoncie WSK o której zaraz opowiem.
Otóż pewnego dnia kolega poprosił mnie bym wymienił mu w jego "Wuesce" 125 cylinder wraz z tłokiem i pierścieniami oraz wyregulował mu zapłon, ponieważ nie chciał odpalać z kopniaka, a jeśli się to udało to za n-tym razem. Pomyślałem: czemu nie? Od razu zaprowadziłem motocykl do swojego garażu. Po spojrzeniu na silnik zauważyłem że posiada on fabryczne plomby. Nie chciałem go za bardzo ruszać, więc postanowiłem sprawdzić czy po wyregulowaniu zapłonu motocykl zapali z kopniaka. Z uśmiechem na twarzy wziąłem się do roboty. Na początku ustawiłem platynki, odpowiednie wyprzedzenie zapłonu, a na końcu gaźnik. Tak mi się tylko zdawało...
Motocykl jak nie chciał palić z kopa, tak nie palił.. To ja z powrotem do zapłonu i gaźnika. Spędziłem na pozornie nie trudnym zadaniu cały dzień. Myślałem że już mnie szlak trafi. Ustawiałem zapłon kilka razy, nawet pożyczyłem od sąsiada czujnik zegarowy. Motor wraz nie chciał odpalić. Podczas kopania stwierdziłem że tłok zbyt swobodnie porusza się w cylindrze. Drugiego dnia powiedziałem koledze że za pewne jest to wina zużytych pierścieni i tłoka. Tak więc po otrzymaniu jego zgody zdjąłem delikatnie plombę tak by ją założyć na nowo. Po zdjęciu cylindra byłem zaskoczony tym co zobaczyłem. Na tłoku był tylko jeden pierścień. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy: pewnie pierścień pękł i wyleciał wydechem... O dziwo gładź cylindra była nie naruszona, tłok także. Tak więc odkręciłem tłumik by nim potrząsnąć. Może kawałki pierścienia by wypadły. Potrząsnąłem nim kilkakrotnie ale nic nie zabrzęczało. Raczej fragmenty pierścienia nie wyleciały przez przegrody które są w tłumiku - coś musiało zostać. Z pewnego punktu widzenia jest to nie możliwe by pęknięty pierścień nie uszkodził ani tłoka, ani cylindra, tym bardziej nie pozostawiając jakiegokolwiek fragmentu w komorze wału korbowego bądź tłumiku. Gdyby taki fragment wpadł pod wał mógłby uszkodzić silnik.
Zmierzyliśmy tłok mikrometrem w kilku miejscach by sprawdzić jego średnicę. Nie był aż tak bardzo obtarty. Następnego dnia kolega dokupił pierścienie nominały. Po kilkudziesięciu minutach cylinder został skręcony. Plombę udało nam się założyć dopiero kolejnego dnia, przed próbą odpalenia.
Tak więc jak już wspomniałem o próbie odpalenia, nastąpiła ona kolejnego dnia. Po ustawieniu zapłonu i gaźnika motocykl zagadał za pierwszym razem! Radość była ogromna

. Jak się dowiedziałem od kolegi WSK miała od samego początku problemy z odpalaniem, lecz te zwiększyły się z czasem, a to dlatego że ten jeden pierścień miał coraz mniejsza szczelność.
Co prawda jeździłem na jego motocyklu sporo i jakoś nie czuło się tego braku mocy, no może między drugim biegiem a trzecim był z początku mułem, ale swoje jechał. Po wymianie pierścieni wrażenia z jazdy były już całkiem inne, to tak jakby przesiadł się znów z Rometa na WSK
Wracając do pierścienia. Więc co się z nim stało? Moim zdaniem najprawdopodobniej nie został on założony podczas montażu w fabryce. Wiem, wiem, może wydawać się to dziwne ale nie jedno widziałem więc takie rzeczy mnie już nie dziwią