Witam. Mam na imię Dawid, mam 17 lat, chodzę do technikum pojazdów samochodowych ( I klasa )
Mieszkam w Bychawie pod Lublinem. Moje zainteresowania to oczywiście motocykle oraz motorowery z okresu PRL.
Krótka historia: moim pierwszym motorowerem był niemiecki HERCULES M4 na pedały, automat. Ale to była frajda z jazdy, lecz mocy zaczęło brakować. Sprzedałem za bardzo małą kwotę, kupiłem Mińska 125. Najgorszy interes życia. Rama się sypała, silnik był na tyle rozklekotany że nabyłem od WSK 125 który zacząłem remontować od podstaw, wsadziłem go w ramę mińska, po krótkim czasie rama poszła na części, w międzyczasie kupiłem rometa 50t1 z silnikiem 017, silnik był w nie najlepszym stanie, po 2 tygodniach ciągłej jazdy rozebrałem silnik, rama tak stała przez 2 miesiące i przyszedł mi do głowy bardzo głupi pomysł, dzięki któremu mam kolejny motocykl, lecz o tym za chwilę.
Wsadziłem silnik od WSK 125 do rometa 50t1. To był sprzęt który się nie psuł, jeździłem nim z miesiąc, dla jaj wystawiłem na tablica.pl jako ogłoszenie "zamienię"... Aż tu nagle... po tygodniu od wystawienia ogłoszenia otrzymuję SMS "Witam mam na zamianę WSK 175 Kobuz kompletną w niej tylko trzeba cylinder wymienić." Nadszedł 1 lipiec 2012 roku, dzwonię po kumpla, przyjeżdża mercedesem WITO i wkładamy rometa, wieziemy do rejowca fabrycznego, WSK bez żadnego wahania wziąłem. Pół miesiąca później, dałem ten cylinder od WSK 175 do szlifu, pojeździłem może 20 km max, strasznie głośna była, szumiały łożyska na wale. Nadeszła jesień 2012 roku. WSK z myślą o kapitalnym remoncie została rozebrana totalnie, silnik jak i rama. Do silnika załatwiłem wał używany niestety miał mały luz, przez co konsekwencje są bardzo duże....

, łożyska na cały silnik FAG C3, uszczelniacze, gorzycki tłok R1, zapłon CDI też założyłem, oraz nowy PEGAZ do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Wyszło tak że ramy nie pomalowałem, dałem tylko obręcze do malowania, kupiłem nowe szprychy i złożyłem wszystko do kupy. WSK przejeździłem cały sierpień oraz początek września bieżącego roku.
6 września 2013 roku. Chciałem pojechać WSK do szkoły. Wyjechałem, jestem 100m od domu... Nagle pisk w cylindrze, silnik jakby się zatarł, kompresja zerowa... Poszedłem normalnie do szkoły, wróciłem, rozbieram górę i już wiedziałem że teraz to pojeżdżone... Denko oryginalnego tłoka zostało poobijane, cylinder 200 km od szlifu porysowany, wał masakryczny luz góra-dół. Rozpołowiłem silnik, patrzę na ten wał i pieprznąłem się w ten głupi łeb... Dlaczego nie dałem wcześniej wału do regeneracji. Wszystko przez to że miałem wcześniej luzy, myślałem że jeszcze będzie długo jeździł. Igiełek w stopie korbowodu to tam połowy nie ma. Rama została powtórnie rozebrana, tym razem nie wyjadę na niej jeśli nie zostanie pomalowana proszkowo a silnik to osobna bajka, koniecznie wał do regeneracji i cylinder do szlifu...
Dobra, rozpisałem się o WSK, Mińsku, Romecie, a gdzie Jawa albo CZ? Oczywiście że Cezet. Ojciec załatwił w robocie prawie za darmo (mam motorynkę swoja zrobić i w rozliczeniu ją kiedyś podrzucić

ale to już inna historia). Przyjeżdża CEZETA. Myślałem że to będzie zwykła 350 albo 175 487 a tu co? Mniej popularny egzemplarz, bo 477 czyli Cezet 175 Sport. Obecnie jest w fazie remontu,rama pomalowana, został silnik i kilka detali
Pozdrawiam wszystkich którzy to przeczytali