W piątek wybrałem się z Gosią do Zysia i Renatki w przelocie mieliśmy zajechać do Maliny i dalej na Zieloną Górę. Niby nić wielkiego a jednak. Przed samym wyjazdem dostaję telefon od Maliny, że u niego pogoda się popsuła, i lepiej jak byśmy przyjechali autem ze Strażakiem. Znam uroki jazdy w deszczu więc ochoczo przystaję na wskazania Bartka.
Jednakże gdy Gosia usłyszała o zmianie transportu "zaapelowała" JAK MAM JECHAĆ SAMOCHODEM TO JA NIGDZIE NIE JADĘ. Cóż było począć? Na nic zdały się negocjacje, że nie mamy dobrych ciuchów na deszcz.
Więc koło 12:30 wyjechaliśmy, w drodze musieliśmy jeszcze zrobić przegląd, bo w Stargardzie wszystkie stacje były po prostu zapchane i czekały tam kilku godzinne kolejki. Przejeżdzając przez Pyrzyce zajechaliśmy do diagnosty, który ochoczo podbił nam przegląd i tu proszę niespodzianka, sam Mofeix nam się objawił. Pozdrawiamy
Zaraz po wyruszeniu z Pyrzyc zaczął podać drobny deszczyk. Spoglądam na pokładowy termometr jest 9*C więc myślę, że na luzaczku to przejedziemy. Z każdym kilometrem deszcz tężał a temperatura szybko spadała w okolicy Gorzowa Wielkopolskiego było 4,5*C miałem już mokrą bluzę i koszulkę, deszcz już lał a nie padał. 30 kilometrów dalej już nie było złudzeń, do Zielonej Góry nie dojedziemy ,bo padał śnieg a temperatura wynosiła zaledwie 1*C.
Myślę sobie ŁOT a FAKK. Przecież wczoraj mieliśmy jeszcze piękną pogodę i ponad 20*C a dzisiaj zamarzam na motocyklu. Mróz Przeszył mnie na wylot jadąc trząsłem się tak mocno,że motor aż cały dygotał i zmieniałem przez to pasy ruchu. Po krótkim Postoju na papierosa stwierdziłem, że podróż stała się już nie bezpieczna bo nawet nie mogę wcisnąć hamulców ani zmienić biegów i od Maliny dalej pojedziemy samochodem ze Strażakiem.
Gdy już udało się dojechać do Bartka od razu ze swoją MAMĄ pomogli nam się przebrać i użyczyli brakującego umundurowania, zjedliśmy ciepłą pomidorówkę i zaraz było nam lepiej. dalej podróż i pobyt u Zysia w Płotach to już Poezja.Dlaczego o tym piszę? Bo niestety nasze kochane drugie Połówki potrafią na nas wymódź prawie wszystko, lecz niestety bardzo często brak im podstawowej wiedzy i doświadczenia. Po tej drodze wiem już, że następnym razem nie posłucham Żony lecz rozsądku. Przecież przez Nią prawie zamarzliśmy.
Z tej strony Bardzo dziękuję Mamie Malinowej za rozgrzanie i wysuszenie wszystkiego. Bartkowi za użyczenie ciuchów i gościnę. Darkowi oraz Renatce za organizację wspaniałego wypoczynku. Aleksandrowi za transport. Oraz mojej ukochanej Żonie za to że jest, Bo jak to powiedziała. Będziesz miał chociaż co wnukom opowiadać